„Uciec od siebie, czyli Oni i Dżej”, mówiąc najkrócej, jest opowieścią o kobiecie, która dość późno dojrzała do bycia kobietą. No właśnie, czy na pewno dojrzała? Ta kobieta to Emma Dżej Blum.

 

Ma za sobą kilka nieudanych, bolesnych związków. Jej partnerzy albo ją zdradzali (Shark), albo ograniczali jej wolność (Diabolo) lub najzwyczajniej oszukali i porzucili (Norman).

 

Chcąc odreagować nieudane związki, staje się inną kobietą. Staje się Dżej.

 

Dżej to moja druga, ciemna strona. (…) Dżej to moja odskocznia. Jakby druga osobowość, która nie przejmuje się życiem i bierze z niego wszystko, co daje. Bawi się i lubi towarzystwo.

 

Po porzuceniu przez Normana, Dżej naprawdę da z siebie wszystko. Będzie zatracać się w solidnie zakrapianych alkoholem imprezach oraz uprawiać seks z każdym mężczyzną, który wpadnie jej w oko i wykaże nią choćby minimalne zainteresowanie. W końcu, po pijanej orgii seksualnej, uzna, że czas zmienić swoje życie.

 

Z kart „Uciec od siebie, czyli Oni i Dżej” wyłania się świat powierzchownych odniesień, przewróconej do góry nogami hierarchii wartości, świat płytkich ludzi, którzy miłość mylą z pożądaniem, a związek z relacją bez zobowiązań. Świat, w którym alkohol i przypadkowy seks zastępują autorefleksję i wysiłek, tak bardzo potrzebne, gdy chce się osiągnąć jakiś cel.

 

Dżej w końcu ponownie przeistacza się w Emmę. Ale ja nie wierzę w trwałość tej metamorfozy.