Krzysztof Piotr Łabenda to pisarz, który z jednej strony potrafi urzec czytelnika sposobem budowania historii, pokrzepić opowieściami o miłości dwojga ludzi, a z drugiej strony jest on w stanie wyłamać się z wszelkich dotychczasowych schematów i zaskoczyć odbiorcę wątkami w rodzaju political fiction, czy też w konwencji klasycznych kryminałów. Różnorodność jest zawsze wypadkową skali talentu – w tym przypadku mamy okazję zaobserwować to bardzo wyraźnie.
Humanistyczne w swej istocie pisarskie zacięcie może nieco zaskakiwać w przypadku ścisłego umysłu, który pod kątem zawodowym Krzysztof Piotr Łabedna niewątpliwie posiada – to posiadający bogaty staż praktyk bankowych, doktor praw, a także wieloletni pracownik naukowo-dydaktyczny trójmiejskich uczelni. Czy jednak jest to takie zaskakujące? Niekoniecznie – a w ostatecznym rozrachunku nie jest to wcale takie istotne, a nawet zupełnie nieważne w obliczu tego, jak wiele ciekawych książek wyszło spod pióra tego autora.
Krzysztof Piotr Łabenda często snuje opowieści o miłości – zarówno tej utraconej (jak w „Bliznach”), jak również o tej, którą odnalazło się na nowo w sytuacji, gdy kompletnie się tego nie było sposób spodziewać („Origami dwojga istnień i psa”). W interesujący sposób kontrastują z tym historie z nurtu political fiction, którymi autor raczy nas w takich pozycjach jak „Kleszcz”, czy „Przetrwać noc”. Zaskoczyć może także najnowsza książka autora, „Miasteczko Pomroka”, w którym wraz z głównymi bohaterami spróbujemy rozwiązać kryminalną zagadkę w otoczeniu jakby za sprawą wehikułu czasu przeniesionym o kilkadziesiąt lat wstecz. Autora najlepiej można poznać po tym, o czym pisze – najlepiej więc będzie w tym miejscu napisać kilka słów o wspomnianych przed chwilą tytułach.
Na pierwszy ogień tytuł wyjątkowy – „Blizny”. Będzie to opowieść o wspaniałej miłości i o ogromnym smutku po jej utracie. To opowieść o złudnej nadziei, że to co odeszło może jakimś cudem powrócić. A także o rozważaniach na temat tego, czy można kochać pomimo śmierci ukochanej osoby.
Krzysztof Szablewski jest wziętym pisarzem. Na swojej drodze spotyka dużo od siebie młodszą Natalię, która jest chirurgiem. To jest miłość od pierwszego wejrzenia. Krzysztof i Natalia są przez kilkanaście lat szczęśliwym małżeństwem. Natalia umiera. Krzysztof popada w depresję, nie widząc sensu dalszego życia, do momentu, kiedy poznaje Annę. Kobieta swoim zachowaniem niesamowicie przypomina Natalię – nie jest nią jednak… Krzysztof będzie musiał to zrozumieć; inaczej straci swoją drugą szansę na szczęście.
„Blizny” to opowieść o drugiej szansie od losu. O szansie, którą nie każdy dostaje – dlatego tak ważne jest to, aby jej nie stracić. To także historia o tym, że każdy z nas jest na swój niepowtarzalny sposób wyjątkowy, niepowtarzalny oraz o tym, że ta wyjątkowość czyni nas kimś ważnym – nawet jeśli niekoniecznie tak to właśnie postrzegamy.
„- Blizna. Przecież widzisz, ale wolałbym, byś tego nie dostrzegała.
Krzysztof Piotr Łabenda „Blizny”
– Dlaczego? Blizny są seksy. Mogą być początkiem wspaniałych opowieści, może nawet inspiracją do nowych przygód.”
Motyw drugiej szansy od losu w twórczości Łabendy pojawia się także w jego innej książce pt. „Origami dwojga istnień i psa”. Będzie to opowieść w swej istocie trochę podobna do „Blizn” – dwoje ludzi po przejściach odnajdzie się tu nawzajem pośród tłumu i spróbuje pomimo grożącego im niebezpieczeństwa zawalczyć o wspólne szczęście, które tak jak tytułowe orgiami trzeba względem dwóch kawałków tej ludzkiej układanki w jakiś sposób do siebie dopasować.
„Gdy kogoś kochasz, tracisz kontrolę. Nad sobą i nad tym drugim, bo miłość odbiera władzę. Jest dobrze, gdy miłość jest w sercach obojga. Jeśli jednak tylko po jednej stronie, to kochający, pozbawiony kontroli, staje się bezbronny.”
Krzysztof Piotr Łabenda „Origami dwojga istnień i psa”
„Origami…” to interesujące połączenie romansidła (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) z wciągającym kryminałem, który podszyty jest (nie)zamierzoną satyrą na nasze rodzime afery polityczne (zwłaszcza te „wieżowe”). Prym wiedzie jednak romansidło – i bardzo dobrze, bo to naprawdę prawdziwa, życiowa i budująca historia. Wygląda ona tak, że dzięki pewnemu psiakowi, Muffce (stąd podtytuł książki) Maciej poznaje Bożenę – byłą policjantkę, która podobnie jak Maciej jest mocno poobijana życiowo. Bardzo szybko nawiązują oni wspólny język i odkrywają, że w życiu można dostać drugą szansę. Nie jest to łatwe – zwłaszcza jeśli jest się po przejściach – ale możliwe. Po lekturze można wysnuć jeden, podstawowy wniosek: warto sobie tę szansę dać.
Opowieścią z nieco innej literackiej bajki jest w przypadku Łabendy „Kleszcz”. Będzie to coś z nurtu political fiction – i zapewniam Was, że jeśli będziecie czytać uważnie, to odnajdziecie mnóstwo analogii do współczesnej sytuacji politycznej w kraju i w efekcie niejeden raz setnie się uśmiejecie w trakcie lektury!
Tytułowy Kleszcz to Józef Zybertowicz, Inkwizytor Sądu Białej Róży, w którym będzie orzekał w sprawie Bonerskiego. Kleszcz – z powodu nieszczególnej aparycji – miał trudne dzieciństwo. Często był izolowany przez dzieci, a czarę goryczy przechyliła nieszczęśliwa miłość do córki ubeckiego dygnitarza. W socjalistycznej rzeczywistości opowiedział się po stronie dysydentów, co sprawiło, że wiele lat później stał się ważną personą w strukturach partii… Pobożni i Sprawiedliwi!
„(…) był głodny i spragniony, ale i obdarzony jak wszystkie kleszcze wyjątkową cechą – mógł cierpliwie, nawet latami, czekać na swoją jedyną szansę, na kropelkę, kęs pożywienia, które pozwolą mu ukazać swe prawdziwe oblicze.”
Krzysztof Piotr Łabedna „Kleszcz”
W trakcie lektury czytelnik zostaje wręcz wrzucony do political fiction, które wzbogacono kryminalnym pazurem, a także psychologicznymi i filozoficznymi akcentami. Wszystko w powieści doskonale ze sobą współgra: dynamiczna akcja, intrygująca fabuła, zaskakujące interpretacje zdarzeń, rewelacyjnie i karykaturalnie scharakteryzowani bohaterowie. To także powieść o nienasyconej, niczym niepohamowanej żądzy władzy, o jej destrukcyjnym charakterze, o nieumiejętności przegrywania, wielowarstwowych kłamstwach, o nieposzanowaniu prawdy oraz o naginaniu jej do własnych celów. W postawach zdeprawowanego otoczenia głównego bohatera nie brakuje nieuczciwości, perfidii, podłości i wyrafinowania. Pomijając istotę fabuły „Kleszcz” jest w pewnym szerszym wymiarze książką o śmierci moralnej oraz o upadku wszelkich wartości w wyższych sferach politycznych.
Pokrewnym tematycznie – a także będącym w pewnym sensie kontynuacją „Kleszcza” – tytułem Łabendy jest „Przetrwać noc”. Nie ma tu co prawda bohaterów z poprzedniej powieści, ale akcja tej powieści toczy się w dalszym ciągu w Polsce pod rządami Pobożnych i Sprawiedliwych. „Przetrwać noc” opowiada o losach Grażyny i Bożeny – dwóch byłych zakonnic. Obie muszą przetrwać nie tylko noc czasu despotii Pobożnych i Sprawiedliwych, ale także własne, koszmarne noce…
„Przetrwać noc” przedstawia losy zgnębionego ludu, w którym za każde, najdrobniejsze nawet uchybienie względem Pobożnych i Sprawiedliwych, grożą poważne konsekwencje. W tej wizji państwem polskim kieruje Naczelnik (Mirosław Warszawski), a my przenosimy się do tej pełnej absurdów rzeczywistości w chwili, kiedy wreszcie zabiegi beatyfikacyjne brata Mirosława – Aleksandra – zmierzają ku końcowi i jest szansa, że wkrótce Watykan ogłosi go błogosławionym. Można by to uznać za dobry żart gdyby nie niepokojąca myśl, jak bardzo jest to wszystko podobne do dzisiejszych realiów.
Kraj w wizji Łabedny to miejsce, w którym „pobożność i sprawiedliwość” nie zawsze idzie w parze z uczciwością, o czym nie raz przekonali się bohaterowie książki, którzy muszą stawić czoła przeciwnościom losu i w pojedynkę walczyć o swoje prawa oraz o w miarę normalne życie. Podsłuchy, szpiegowanie i mataczenie jest tutaj na porządku dziennym, dlatego praworządność partii jest bardzo prosta do zdefiniowania – najważniejsze jest, aby żadne tajemnice nigdy nie wyszły na jaw, a potencjalnych wrogów należy po prostu likwidować. Smutna to rzeczywistość, a najsmutniejsze w niej są tragedie zwykłych ludzi… Oby w rzeczywistym świcie nie zaszło to nigdy tak daleko, jak w książce.
„(…) Nie pamiętała, by śniła cokolwiek. Bolało ją nie tylko gardło, ale i podniebienie. Wywnioskowała z tego, że musiała krzyczeć przez sen. Niepamięć sennych rojeń, które mieć musiała, była jak mur odgradzający ją od rzeczywistości. Mur, który teraz, w świetle dnia, kruszył się i rozsypywał, zostawiając ją bezbronną, wystawioną na pastwę pamięci.”
Krzysztof Piotr Łabenda „Przetrwać noc”
Najnowsza powieść autora, „Miasteczko Pomroka” to opowieść o meandrach i mrokach ludzkiego umysłu, a także o pragnieniu miłości, które bywa tak silne, że popycha do zbrodni. Cofniemy się w tej książce jak gdyby w czasie, albowiem naszym otoczeniem będzie małe miasteczko Pomroka – oaza iście peerelowskiej patologii, pijaństwa, warcholstwa i wszystkiego, co można znaleźć w ludziach podłego. Zbrodnia, która się w tym miejscu wydarza, to tylko konsekwencja tego, co dzieje się na co dzień w Pomroce.
„Miasteczko Pomroka” to opowieść dla ludzi o mocnych nerwach, gdyż miejscami pojawiają się tu bardzo drastyczne opisy zbrodni. Jej przedmiotem jest morderstwo młodego mężczyzny, a w wyniku śledztwa wychodzi na jaw, że jest ono powiązane jeszcze z dwoma innymi morderstwami i porwaniem. Będziemy więc świadkami walki z czasem – zaginiona dziewczyna wciąż bowiem może jeszcze żyć…
Krzysztof Piotr Łabedna to autor, który potrafi czytelnika zaskoczyć, a także zaintrygować. W jego twórczości możemy odnaleźć kilka głównych wątków jak miłość, strata, zbrodnia, czy fikcja polityczna, jednak Łabenda nigdy się nie powtarza – każda opowiedziana przezeń historia jest inna, wyjątkowa, za każdym razem wciągająca z innego powodu. Właśnie dlatego warto zapoznać się z jego twórczością – szerokie spektrum czytelniczych doznań jest w przypadku tego autora czymś tak pewnym, jak słońce.