Miłość – najpiękniejsze uczucie świata. Coś, co nas uskrzydla, co dodaje sił; coś, co przynosi nam szczęście. Ta odczuwalna w stanie euforii radość serca od zawsze była inspiracją dla świata, motywacją do działania, a także źródłem przemyśleń i refleksji. Również w literaturze motyw miłości odgrywa szalenie istotną rolę – bez niego nie powstałyby setki książek. A z książkami jest trochę jak z życiem – miłość często pcha wszystko naprzód i bywa siłą oraz inspiracją, dzięki której coś tworzymy.

POZNAJ NAJPIĘKNIEJSZE KSIĄŻKI O MIŁOŚCI – http://www.psychoskok.pl/aktualnosci/najpiekniejsze-ksiazki-o-milosci/

Powiedzieć „kocham” jest bardzo łatwo, jednak owo uczucie niejedno ma imię i w niejeden sposób można je przeżywać. Ponadto samych rodzajów miłości także istnieje bardzo wiele. Najczęściej rzecz jasna (bo to najbardziej wdzięczny temat) mówi się i pisze o miłości kobiety i mężczyzny, jednak to nie wszystko – istnieje przecież jeszcze chociażby miłość do dziecka. Kochać można ponadto zawsze i wszędzie, nawet jeśli straciło się już nadzieję na to, że miłość będzie jeszcze obecna w naszym życiu. Czasem bowiem morze cierpienia, przez które przechodzimy, odbiera nam nadzieję na coś pięknego i możemy sądzić, że nic już nas w życiu nie czeka. To nieprawda – miłość może czaić się tuż za rogiem, a los jest w stanie zawsze nas pozytywnie zaskoczyć. Trzeba tylko dać mu szansę.

KSIĄŻKI Z MOTYWEM HATE TO LOVE – http://www.psychoskok.pl/aktualnosci/ksiazki-z-motywem-hate-to-love/

Miłość między kobietą i mężczyzną została bardzo pięknie i trafnie zobrazowana przez Alicję Masłowską-Burnos w trylogii „Cisza – i to w każdym tego uczucia aspekcie, z szaloną namiętnością i nieodłącznie towarzyszącym kochaniu cierpieniem włącznie.

Cisza – „Trylogia Ciszy” http://www.psychoskok.pl/produkt/cisza/

Oblicza tytułowej ciszy mogą być bardzo różne. Tak jak i przyczyny tego, że owa cisza wkrada się w nasze życie. To szalenie mądra książka ze świetnie odmalowaną warstwą emocjonalną. „Cisza” to tak naprawdę wydana w jednej książce trylogia, na którą składają się książki: „Nie wchodź w moją ciszę„, „Odprowadzam ciszę” i „Osobliwość ciszy„. To opowieść o tym, jak mocna może być miłość i jak wielką może mieć ona siłę, która łamie wszelkie bariery – wystarczy tylko, że towarzyszy jej namiętność przekraczająca wszelkie granice. W miłości można wpaść w obsesję na punkcie drugiego człowieka. Ktoś kiedyś powiedział, że miłość prawdziwa jest wtedy, gdy jest tak mocna, że ociera się niemal o ból i… coś w tym jest… Na pewno nie sposób zbyć tych słów machnięciem ręki. Miłość to w końcu szaleństwo, prawda?

„Zaczynam rozumieć, jak bardzo się zmienia perspektywa i punkt widzenia, kiedy człowiek tak naprawdę kocha, tak prawdziwie kocha do szaleństwa. Wówczas wszystko wygląda inaczej.”

Alicja Masłowska-Burnos „Cisza”

Dwie centralne postacie kochają się właśnie w taki sposób: do szaleństwa. Poza tym jednak walczą ze sobą, ale i o siebie, krusząc kopie na polu własnych charakterów, wad, planów, marzeń… Coś, co istnieje między dwojgiem ludzi polega także na tym – na ciągłym dopasowywaniu się do siebie, na ciągłych kompromisach, na walce z różnicami; wszystko po to, aby z dwóch osobnych elementów stworzyć jeden. Temu właśnie sprzyja i pomaga miłość – w otworzeniu się na drugiego człowieka i akceptowaniu go pomimo jego wad.

KSIĄŻKA O PRACY, MIŁOŚCI I NAMIĘTNOŚCI – http://www.psychoskok.pl/aktualnosci/ksiazka-o-pracy-milosci-i-namietnosci/

Uczucie rozpalające się między dwojgiem ludzi to jednak czasem także cierpienie. Nikt nie lubi tej ciemnej strony miłości, lecz ona istnieje. Cierpimy, bo kochamy, bo druga strona nas zraniła; cierpimy, bo tęsknimy… Czy też wreszcie tęsknimy także dlatego, że nas skrzywdzono. Im większe uczucie, tym większy ból – to uniwersalna prawda, wobec której wszyscy jesteśmy równi.

„W obliczu cierpienia wszyscy jesteśmy tacy sami, mądrzy czy głupi, bogaci czy biedni cierpimy tak samo.”

Alicja Masłowska-Burnos „Cisza”

Motyw miłości w literaturze udowadnia także, że miłość to coś, co może spotkać nas w życiu więcej niż jeden raz. Zakochać możemy się zawsze – nawet jeśli już w to nie wierzymy. Można w życiu wiele przejść i zostać przez los skrzywdzonym wiele razy, to jednak nie powinno nam nigdy odbierać nadziei na to, że może na nas czekać jeszcze coś wspaniałego. Bardzo pięknie i trafnie opisał to Krzysztof Piotr Łabenda w książce „Origami dwojga istnień i psa”.

Główni bohaterowie „Origami…” to Maciej i Bożena. Maciej Rawicz to ważny pracownik pionu kredytów w jednym z wiodących polskich banków. Po porzuceniu przez małżonkę (dla której pozycja i dochody Macieja to za mało) Rawicz składa wymówienie i postanawia zmienić co nieco w swoim życiu. Znając realia byłej pracy zabezpiecza się zabierając ze sobą dokumenty poświadczające nie do końca uczciwe przyznanie kredytu na budowę pewnego wieżowca. W ten sposób zabezpieczony próbuje rozpocząć nowe życie… I dość dobrze zaczyna mu to nawet wychodzić – pomimo całej goryczy, którą czuje po niezasłużonym w żaden sposób opuszczeniu przez żonę. Dzięki pewnemu psiakowi, Muffce (stąd podtytuł książki) Maciej poznaje Bożenę – byłą policjantkę, która podobnie jak Maciej jest mocno poobijana życiowo. Jednak nie tylko to łączy ową dwójkę. Oboje bardzo szybko nawiązują wspólny język i odkrywają, że w życiu można dostać drugą szansę na szczęście. Lektura przywraca wiarę w to, że nawet jeśli ktoś nas zawiódł, szczęście może się do nas uśmiechnąć.

„Ona jest jedynym lekarstwem na strach, z którego, jak mówię, rodzi się samotność. Kiedy wydaje się, że nie ma już nadziei, że strachu, który cię zżera i paraliżuje, nic nie pokona, ona pomaga utrzymać się przy życiu, nie pozwala, by strach zwyciężył.”

Krzysztof Piotr Łabenda „Origami dwojga istnień i psa”

Piękne w tej opowieści jest to, że nawet w przypadku dwojga poobijanych życiowo istot najpiękniejsze uczucie świata jest w stanie rozkwitnąć z niesamowitą siłą i mocą – zupełnie tak, jakby dla każdego z tej dwójki był to pierwszy raz! To daje wielką nadzieję i jest bardzo budujące. Naprawdę warto wierzyć, że czeka nas jeszcze coś dobrego.

Paradoksalnie w tym wszystkim tkwi jednak także pewna przestroga… Motyw miłości udowadnia bowiem nie tylko potęgę miłości jako takiej, ale także fakt, że kochając oddajemy komuś samego siebie i stajemy się w efekcie bezbronni. Podatni na zranienie… Czy jednak istnieje inne wyjście? Chyba nie… Albo kochamy szczerze, prawdziwie i na sto procent – albo wcale. Nawet jeśli w ten sposób oddajemy się w całości drugiej osobie i jesteśmy w efekcie na jej łasce. Na tym polega zaufanie… Czasem trudno jest je w sobie po raz kolejny wykrzesać i obdarzyć nim kogoś nowego, ale innej drogi w miłości po prostu nie ma.

„Gdy kogoś kochasz, tracisz kontrolę. Nad sobą i nad tym drugim, bo miłość odbiera władzę. Jest dobrze, gdy miłość jest w sercach obojga. Jeśli jednak tylko po jednej stronie, to kochający, pozbawiony kontroli, staje się bezbronny.”

Krzysztof Piotr Łabenda „Origami dwojga istnień i psa”

Jak już powiedziano na wstępie – miłość nie sprowadza się tylko do tego, co istnieje między kobietą i mężczyzną. Tak samo silna (jeśli nie silniejsza) może być miłość rodzica do dziecka. Ten rodzaj kochania potrafi – i nie ma w tym żadnej przesady – przenosić góry i pokonywać każde przeszkody. Miłość do dziecka jest czymś bezwarunkowym, absolutnie zerojedynkowym, nie uznającym kompromisów i dającym siłę do największych wyrzeczeń – wszystko dla dobra i szczęścia tej małej istoty, za którą jest się odpowiedzialnym. Czy to nie piękne?

Olbrzymie pokłady rodzicielskiej miłości i płynącej stąd gotowości do bezwarunkowych poświęceń odnajdziemy w „Tajemniczym świecie Witka. Mój brat ma autyzm” Darii Kacprzak oraz w „Łóżeczku, z którego wyjęłam miłość. Adopcja chorego dziecka zmieniła moje życie” Magdaleny Madeja. Każda z tych historii to olbrzymia dawka wzruszeń i pokrzepiających wniosków dotyczących tego, że w ludziach naprawdę drzemie dobro, które wydobywa na światło dzienne dokładnie to, co jest tematem niniejszego artykułu – miłość.

„Tajemniczy świat Witka…” to historia autystycznego chłopca, który zmaga się na co dzień z wynikającymi z jego problemu przeszkodami, w pokonywaniu których nieustannie wspiera go stojąca za nim murem rodzina. Witek ma swój własny świat, do którego często trudno jest się dostać, jednak tak samo jak każdy inny chłopiec w jego wieku potrzebuje on miłości, wsparcia i zrozumienia. Brat i rodzice udzielają mu go nieustannie – i to nawet jeżeli codzienne życie całej rodziny nie jest łatwe i wymaga poświęceń.

Łóżeczko, z którego wyjęłam miłość. Adopcja chorego dziecka zmieniła nasze życie http://www.psychoskok.pl/produkt/lozeczko-z-ktorego-wyjelam-milosc-adopcja-chorego-dziecka-zmienila-nasze-zycie/

Podobne poświęcenie – którego źródłem jest rodzicielska miłość – odnajdujemy w „Łóżeczku, z którego wyjęłam miłość…”. Magdalena Madeja przedstawia nam poruszającą opowieść o chłopcu, którego nikt z uwagi na jego niepełnosprawność nie chciał; którego nikt nie pokochał… Mimo tego smutnego losu znalazł się jednak ktoś, kto nie tylko zakochał się w maluszku, ale także przygarnął mocno do swojego serca i dał mu to, na co każde dziecko zasługuje – szczęście. A podarowane komuś szczęście zawsze wraca.

„Mama, kakam”. To najpiękniejsze wyznanie naszego synka nie tylko sprawiło mi ogromną radość. Ujrzałam przed sobą szczęśliwego, dumnego, mądrego chłopca. Naszego kochanego synka, który stał się całym naszym światem.”

Łóżeczko, z którego wyjęłam miłość…” Magdalena Madeja

Niezwykle budującym wnioskiem wynikającym z lektury „Łóżeczka…” jest także to, że miłość jest pięknym darem. To dzięki niemu odnajdujemy w sobie siły, pokrzepienie, nadzieję i tak bardzo przez każdego z nas upragnione szczęście. Czy znalazłby się bowiem ktoś, kto nie chce być szczęśliwy?

„Moim największym marzeniem jest to, żeby adopcja dziecka z niepełnosprawnością nie kojarzyła się z wyrzeczeniem, lecz z darem. Bo cóż może być piękniejszego od widoku szczęśliwego, kochającego, ufającego człowieka?”

Łóżeczko, z którego wyjęłam miłość…” Magdalena Madeja

Miłość niejedno ma imię. Niejedno oblicze. Można ją spotkać na każdym etapie swojego życia i pod każdą możliwą postacią. I nawet jeżeli czasem przez nią cierpimy, to bez niej nasze życie byłoby nieznośnie wręcz puste. Motyw miłości (tak w życiu, jak w literaturze) udowadnia, że warto jest kochać i dobrze jest wpuścić to uczucie do swojego serca. Nie bójmy się zatem szeroko otworzyć jej drzwi.