Wiemy o moralności, że ma swoje pochodzenie w prawach natury działających w przyrodzie, przeniesionych przez przyrodę na człowieka. Filozofia przyrody do dziś pozostaje jedynym realnym źródłem i tworzywem psychofizycznej kondycji ludzkiej. Nasz szkielet moralny jest samoregulującym się konstruktem przyrodniczym. Religia katolicka złamała ten naturalny kod moralny i w prowadziła własną, spekulatywną moralność, generując zjawisko schizotożsamości narodu.

W filozofii przyrody przykazanie mojżeszowe „Nie zabijaj” ujęte jest w kategorię kodu moralnego. Dla porównania przykazanie „Nie cudzołóż” mieści się w kategorii zwyczaju moralnego… Kod moralny wpisany jest w postawę i działanie wszystkich organizmów przyrody. Natura zakazuje zabijania w obrębie swojego gatunku, a toleruje zabijanie innych gatunków (form życia). Na tej naturalnej kanwie religie mojżeszowe uznały w definicji herezji, w obrębie gatunku ludzkiego, istnienie podgatunków ludzkich (inne formy wyznania wiary), które można, a nawet trzeba zabijać. Stąd hasło „Nie zabijaj” skierowane jest wyłącznie do wnętrza wspólnoty religijnej, do własnego gatunku i nie obowiązuje na zewnątrz, wobec innych wspólnot religijnych uznanych za obce.

Czy w Polsce można być antykatolikiem?

http://www.tajemniceprzeszlosci.pl/czy-w-polsce-mozna-byc-antykatolikiem

Dzisiaj umiemy wykazać, że największe zbrodnie przeciw ludzkości mają podłoże religijne. Religia sama inicjowała te zbrodnie lub pośredniczyła w zbrodni realizowanej przez państwa od religii zależne. Chrześcijaństwo to również kult zabijania wyzbytego wszelkich granic postawionych przez naturę. Śmierć i jej tortura, jej szatańska demonizacja, zgodnie z religijną definicją herezji – wszystko to – pozwala terroryzować i mordować pogan, którzy nie są uznawani za ludzi, lecz podludzi. Rzymsko-katolicka podłość religijna ma też swoją alegorię Szatana, który niesie transparent „Nie zabijaj” – trzyma go, idąc po trupach wiernych i niewiernych, przekonując, że Bóg rozpozna swoich.

Przykazanie „Ne zabijaj” na ustach chrześcijanina to jak „nie kradnij” na ustach złodzieja. Religia katolicka posiadła umiejętność łamania naturalnego, ponadreligijnego kodu moralnego, przekonując do zabijania w imię własnych interesów. Chrześcijaństwo wprowadzało swoją wiarę przemocą – nikt tej religii nie przyjął dobrowolnie oprócz politycznych władców, którzy odkryli w chrześcijaństwie idealne narzędzie jarzma społecznego. Wymienię tutaj słynnego Chlodwiga I ochrzczonego w roku 496, który brutalnym jarzmem religijnym utworzył państwo franków. Następny był Karol Wielki (rok 800) i jego udział w mordach religijnych na Słowianach połabskich, przemianowanych na obecnych Germanów. A potem Mieszko I i jego słowiańscy następcy.

Pamiętajmy, że armia Hitlera zabijała z pobudek religijnych – bez udziału religii stan tej zbrodni byłby niemożliwy do osiągnięcia, tutaj również ma zastosowanie słynna katolicka mechanika herezji, której sztandarowe hasło nawołuje: „Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Aby zabijanie przychodziło nam z taką łatwością, musimy być religijnie przekonani, że zabijamy podludzi – podłe, niegodne życia kreatury – pogan i innowierców, którzy są zagrożeniem (wrogiem) dla naszego istnienia, dla chwały Boga.

„Imperatyw Boga” sugeruje, że wszyscy jesteśmy na Boga skazani, religijnie zniewoleni do tego stopnia, że już  nie jesteśmy w stanie zidentyfikować źródła naszej tożsamości, która, w przekonaniu autora książki, jest raczej  schizotożsamością – chodzi o efekt nałożenie na kulturę Słowian płaszcza ideologii katolickiej. Niemniej, już na okładce książki znajdziemy podpowiedź, że przeciwstawiając Boga Porządku chrześcijańskiemu Bogu Cudów, możemy wydostać się z religijnego zamroczenia poszukując sensu i korzeni ludzkiej moralności w filozofii przyrody, w syntezie serca i rozumu. Stąd tak duże znaczenie w percepcji Boga nadał autor zagadnieniom naukowym, przekonując Czytelnika, że współcześnie nauka i sztuka wiedzą o Bogu więcej niż religia.