Dla jednych ludzi utrata pracy jest znakiem końca. Dla innych – nowym początkiem. Bohaterka tej historii na ogłoszenie trafia przypadkiem, i także kwestią szczęścia zdają się być zakończone pozytywnym skutkiem testy wstępne. Zdają, bo równie dobrze może to być jak najbardziej odgórna ingerencja siły nieporównywalnie wyższej od jakichkolwiek ludzkich. Dzielna i dziarska emigrantka na szczęście żyje w dobrej komitywie z Duchem Świętym, dzięki czemu trafia na tę, a nie inną drogę – podejmuje się wyjazdu i opieki nad starszym, schorowanym małżeństwem i długimi dekadami ich przyzwyczajeń. Prawie jak Kolumb odkrywa nowy świat, a już zupełnie nowy w obrębie kulinarnych preferencji leciwych sąsiadów zza Odry. Co kraj, to obyczaj – mówią. Ale mówią też – całkiem słusznie zresztą – że trudno przebić Polaka w kwestii kreatywności. A jeszcze trudniej przebić, gdy Opatrzność gra po tej samej stronie boiska, a pogoda ducha płynie w żyłach jak krew.