Dwudziestodwuletnia Ewa wykształciła się jako technik-elektronik, ale tak naprawdę, z wnętrza, z działania i z przeznaczenia – jest kompozytorką. Jak to z młodymi kobietami bywa – szuka swojego miejsca na tej szachownicy przez jednych zwanych życiem, a przez innych – rynkiem pracy. Bolą mnie gały to pamiętnikowa relacja z tych poszukiwań. Olśnienie na temat owego idealnego miejsca atakuje Ewę w kościele – nie postanawia co prawda zostać zakonnicą, ale jej przekonanie o powołaniu do osiągnięcia nowo obranego celu jest równie silne. Otóż, Ewa postanawia podjąć pracę w lokalnej, katolickiej stacji radiowej. Inna sprawa, że nie od razu wie, jak to osiągnąć, ani co miałaby tam robić. Dziewczyna jest niezwykle kreatywna, więc znajduje rozwiązanie dla tych problemów. Dzięki awaryjnemu, lecz skutecznemu prezentowi urodzinowemu dla swojej mamy, Ewa uznaje, że doskonałym pomysłem byłoby pisanie słuchowisk. W międzyczasie jednakże, kompozytorka w swym pamiętniku snuje ciekawe, niecodzienne i fantazyjne rozważania o świecie, migdałach i tęsknotach Clarka Kenta do brzusznego kaloryfera. Będąc jednocześnie niepoprawną wręcz optymistką, skutecznie, mimo pojawiających się niepowodzeń, stara się zwalczać pomieszkującą w jej głowie postać małego sabotażysty.